Wczesna proza Nałkowskiej to jednak znacznie więcej niż popularny romans. Bohaterki powieści, „panny na wydaniu”, poszukują bowiem siebie i własnej przestrzeni, zarówno w wymiarze fizycznym (w sensie dosłownym – własnego pokoju, mieszkania, domu), jak i w wymiarze egzystencjalnym – tej intymnej przestrzeni, gdzie mogą być tym kim chcą. Miejsca, które same według własnych pragnień mogą porządkować i nazywać. Po rozstaniu z Rygierem, Zofia jest już świadomą swego wyboru, zawodową pisarką. Jej status samotnej rozwódki utrzymującej się wyłącznie z pisania nie dawał poczucia stabilizacji, ani emocjonalnej, ani materialnej. (…) Wciąż obawia się, że nie wystarczy jej pieniędzy na codzienne wydatki, często żyła na kredyt pożyczając pieniądze od rodziców. (…) Narzeka także, że jeśli „do jesieni nie skończy powieści, nie będzie miała z czego żyć”. Obawa przed możliwością nie ukończenia pracy związana była z tym, że niełatwo jej było zasiąść do pisania, ponieważ uważała, że codzienność absorbuje człowieka mnóstwem drobnych spraw, a tworzenie wymaga całkowitego zaangażowania intelektualnego i emocjonalnego. Nałkowska w ogóle uważała, że pisanie przychodzi jej z trudnością, traktowała je jako rzemiosło, choć nie pozbawione pierwiastka duchowego, a nawet czegoś mistycznego, co istnieje poza nią, poza twórcą. Ona sama zaś jest tylko narzędziem czy medium, którego zadanie polega na przekazywaniu.