Marek Edelman

Ważną rolę w powstaniu tej książki (Edelman pisze ją od razu, z marszu, gdy tylko znajdzie się w Łodzi) odgrywa Zofia Nałkowska.

Edelman: – To jednak ona pierwsza pisała o Holocauście. I to jak!

– Ale ona nie tyle pisała, że to Żydzi ginęli. Raczej, że wszyscy ludzie ginęli.

– Nie, „Medaliony” są wyraźnie o Holocauście. Ta rzecz na mnie zrobiła kolosalne wrażenie. I to w tamtym czasie, kiedy wszystko jeszcze dobrze pamiętaliśmy. Wiecie? Ona bardzo ciężko pracowała nad każdym zdaniem. Widziałem jej bloknotes: na każdej kartce z pięć linijek i każde słowo na reszcie kartki wiele razy poprawiała. Tę jej maleńką przedmowę do mojego „Getto walczy” dostawałem od niej przez trzy dni, bo ciągle miała coś do poprawienia. Oj, to była piękna kobieta. Biust, wszystko na miejscu. Fajna. Pamiętam jak dziś, jak przyszedłem do niej pierwszy raz, przyjęła mnie w takiej pięknej różowej, fildekosowej koszuli nocnej… Nadzwyczajna. Była damą. I jaka odważna. Wystarczy zresztą, że potrafiła napisać „Medaliony”. Dzisiaj takich pisarek już nie ma. Mówią o niej, że karierę robiła. Może i tak, ale zawsze się zachowywała w porządku. Jak się zna taką osobę, to się jej kłania.

*

Nałkowska napisze wstęp do „Getto walczy” – krótki, ale jakże celny. „Książeczkę tę, której maszynopis przyniósł mi nieznajomy młody autor, jeden z przywódców żydowskiego Powstania, przeczytałam jednym tchem, nie odrywając się od niej ani na chwilę.

– Ja nie jestem pisarzem – powiedział. To nie ma żadnej wartości literackiej.

Jednak jego nieliterackie opowiadanie osiąga to, co udaje się nie wszystkim arcydziełom. Daje w słowie poważnym, celnym, powściągliwym wolny od frazesu protokół zbiorowego męczeństwa, utrwala mechanizm jego przebiegu. Jest także autentycznym dokumentem zbiorowej mocy ducha, ocalonej z największej klęski, jaką znają dzieje narodów.”

Witold Bereś, Krzysztof Burnetko
Marek Edelman. Życie. Po prostu.
Warszawa 2008, s. 240–242