Zofia Nałkowska jako czytelniczka

136. ROCZNICA URODZIN ZOFII NAŁKOWSKIEJ

10 listopada 1884 roku w Warszawie przyszła na świat Zofia Nałkowska. W tym roku obchodzimy 136. rocznicę jej urodzin i z tej okazji chcielibyśmy udostępnić Państwu artykuł dr Katarzyny Gędas „Zofia Nałkowska jako czytelniczka”. Serdecznie zapraszamy do lektury.

Młodzieńcze inspiracje

Dzieciństwo Zofii Nałkowskiej przebiegało w dość nietypowy sposób, gdyż można powiedzieć, że dorastała razem z bohaterami literackimi. Od wczesnych lat żyła w otoczeniu książek, które otwierały przed nią magiczne światy i prowadziły do innej rzeczywistości: nieosiągalnej, a jednak prawie namacalnej, tak różnej a zarazem tak podobnej, odległej i bliskiej jednocześnie. Uczyły jak żyć, wspierały w trudnym okresie dojrzewania oraz kształtowały kręgosłup moralny pisarki. Pomagały znaleźć odpowiedzi na wiele pytań, rzucały światło na problemy niedostrzegalne gołym okiem. Zmuszały do refleksji, motywowały do samorealizacji.

O takim stosunku do książek zadecydował niewątpliwie fakt, że Nałkowska dorastała w domu o silnych tradycjach literackich, w którym panował kult nauki i pracy. Szczególną rolę w edukacji pisarki odegrał jej ojciec Wacław Nałkowski. To właśnie on ,,zaraził” ją pasją czytania i sprawił, że książka była w domu postrzegana jako rzecz ogromnie wartościowa. Nałkowska pisała: „Szacunek dla książki był jednym z pierwszych nakazów moralnych, jakie sobie przyswoiłam”.1

Czytanie książek było dla Zofii wielką przygodą intelektualną, która nie musiała odbywać się w samotności. Nałkowska lubiła czytać razem z ojcem, co stanowiło zwykle wstęp do dyskusji, która potrafiła toczyć się nawet miesiącami2. Więź łącząca córkę i ojca była niezwykle silna i wyjątkowa. Wytworzyło się między nimi porozumienie dusz. Prezentowali podobne poglądy na świat, kwestie społeczne czy religię. W zestawieniu z innymi wielkimi postaciami epoki, ojciec zawsze wypadał w oczach Nałkowskiej korzystniej. Jego największą zaletą był, według pisarki, brak ograniczeń w myśleniu, opór przed utartymi schematami, umysł otwarty na zmiany, na tworzenie, a nie odtwarzanie rzeczywistości. Nałkowska nazywała to „wyzbyciem się umysłowej ciasnoty”3. Dodatkowym bodźcem podsycającym pasję czytania był fakt, że wokół rodziny Nałkowskich skupiała się niemal cała elita intelektualna przełomu XIX i XX wieku.

W domowym zaciszu nieustannie unosiła się myśl postępu, nowatorstwa i wielkich idei. Uczeni, artyści, pisarze, publicyści, działacze społeczni i polityczni niejednokrotnie przekraczali progi domu Nałkowskich4. Pojawiali się tam m.in.: Stefan Żeromski, Janusz Korczak, Leopold Staff, Artur Górski, Wacław Borowy, Cezary Jellenta, Antoni Słonimski, Tadeusz Boy-Żeleński, Józef Wittlin, Władysław Tatarkiewicz, Stanisław Brzozowski. Zofia stopniowo przesiąkała tym środowiskiem, a lektury pomagały jej stać się partnerem intelektualnym w rozmowach z tak wybitnymi umysłami. Już jako nastolatka nie odczuwała barier w porozumiewaniu się z przyjaciółmi ojca.

Korzenie inspiracji czytelniczych Nałkowskiej sięgają również do jej szkolnych lat. Szczególnie zaangażowana była zawsze w przygotowania do lekcji rosyjskiego5. Oprócz zamiłowania do literatury tworzonej w tym języku motywowane było to faktem, że podkochiwała się w nauczycielu prowadzącym ten przedmiot. Starała się wykazywać wiedzą oraz zaangażowaniem, dzięki czemu jako jedyna z klasy otrzymywała u niego oceny bardzo dobre. Swą wiedzą imponowała też rówieśnikom, wyróżniała się na tle innych i czuła się z tym doskonale. Lubiła, gdy oczy wszystkich zwrócone były na nią. Stanowiło to dla niej nie tyle przejaw pychy, ile motywację do podnoszenia poprzeczki, do poszerzania swoich horyzontów.

Zachłyśnięcie się literaturą

Zapisy doświadczeń czytelniczych Zofii Nałkowskiej możemy odnaleźć przede wszystkim w jej Dziennikach oraz szkicach, esejach i recenzjach krytycznych, publikowanych na łamach czasopism. Główny obraz Nałkowskiej jako czytelniczki, wyłaniający się lektury Dzienników, pozwala na wydzielenie trzech głównych faz w jej przygodzie z książką.

Pierwszy etap to lata 1899-1905, czyli okres młodości i dojrzewania. Był to czas kształtowania się wartości moralnych pisarki, jej wchodzenia w świat dorosłości. Można odnieść wrażenie, że książki, które wtedy czytała były dość przypadkowe. Obejmowały szeroki zakres tematyczny, zarówno teksty literackie jak też filozoficzne. Sięgała po utwory z kanonu lektur oraz po dzieła mniej znane. Pojawiały się nazwiska takich autorów jak: Zola, Ibsen, Tołstoj, Puszkin, Maeterlinck, Przybyszewski, Wolter, Dante.

Notatki z tamtego czasu dowodzą, że Nałkowska nie potrafiła postawić sobie wyraźnej granicy między literaturą a rzeczywistością. Ludzi, których spotykała, utożsamiała w pewnym stopniu z fikcyjnymi bohaterami, dostrzegając np. podobieństwo charakterów lub okoliczności życiowych6. Również dla wielu wydarzeń ze swego życia znajdowała analogię w książkach. Gdy chciała uciec od codzienności, budowała w swojej wyobraźni alternatywny świat fikcji, w którym zawsze mogła czuć się bezpiecznie7. Tu można upatrywać także narodzin idealizmu Nałkowskiej. Pisała o tym następująco: „Wszystko, co spotyka mnie w życiu rozpatruję literacko; mam specyficzną formę odbierania wrażeń, snucia marzeń i wspomnień – formę, że tak powiem – epiczną. Siebie wyobrażam sobie zawsze w trzeciej osobie, akcję – w czasie przeszłym, uczucie w formie wyrazów twarzy, póz i gestów, marzenia w formie czegoś, co się już stało i jest opowiadane. […] W mym życiu nie ma bezpośredniości wrażeń: w godzinach rozmowy, śmiechu, zabawy – mózg pracuje bezustannie z natężeniem i uporem, nad literacką formą wszystkiego, co przyjmuję jako wrażenia z zewnątrz”8.

Kolejna faza obcowania z literaturą to lata 1909-19219. Był to punkt kulminacyjny, w którym widać ogromny głód literacki pisarki. Początkowo czytała wszystko, co wpadło jej w ręce, czerpiąc garściami z dorobku kulturowego różnych epok, orientując się jednocześnie doskonale w klimatach sobie współczesnych. Znajdowały się tu zarówno teksty źródłowe, jak też ich recenzje. W zapiskach z lektur odnotowała wiele dzieł czytanych w oryginale (po rosyjsku, francusku i niemiecku), czasem nigdy nietłumaczonych na język polski. Czytała niezwykle intensywnie, na jeden dzień przypadało średnio kilka książek. Wśród ogromu nazwisk pojawiali się m.in.: Wolska, Ropszin, Orkan, Irzykowski, Berent, Brzozowski, Wilde, Gonczarow, Scott, Sand, Kuprin, Arcybaszew, Balzak, France, Maupassant, Rẻgnier, Bang, Hamsun, Emmerson. Dwaj filozofowie, którzy wywarli wtedy na nią największy wpływ to Nietzsche i Schopenhauer.

Wraz ze wzrostem liczby lektur malało emocjonalne zaangażowanie pisarki w ich recepcję. Zapiski w Dzienniku o przeczytanych książkach stały się lakoniczne. Najczęściej przybierały formę wyliczenia pozycji, niekiedy opatrzone były suchym komentarzem typu: ,,dobre”, ,,niezłe”, ,,jestem rozczarowana”, ,,zawiodłam się”, ,,takie sobie”, ,,nic specjalnego” itp. Widać, że pisarka starała się dystansować do świata fikcji literackiej. Nie dawała się już tak łatwo ponosić lekturze bez reszty, wyraźnie wyodrębniała swoje emocje i własną osobowość.

Literaturę traktowała warsztatowo, śledziła formy, techniki pisarskie, sposób prowadzenia narracji i konstrukcję świata przedstawionego. Ten etap stanowił przełom w życiu pisarki, to właśnie wtedy ukształtowało się w pełni świadome przejście od poziomu czytelnika do pozycji pisarza. Dzięki lekturom zdobywała wiele informacji i snuła refleksje. Wszystko to magazynowała, przetwarzała, analizowała i zapisywała w pamięci. W wyniku tych procesów mogła później wyrazić siebie, ale już nie w świecie stworzonym przez kogoś, tylko we własnym dziele.

Ostatnia faza określająca stosunek Nałkowskiej do literatury, to okres od 1922 roku do śmierci pisarki. W Dziennikach dominowały wtedy elementy refleksyjne. W codziennym życiu wypełnionym licznymi obowiązkami mało pozostawało miejsca na lekturę. Chwile spędzone przed książką zastąpione zostały w dużej mierze przez wieczory autorskie, odczyty, dyskusje o literaturze, działalność krytyczną oraz tłumaczenia (m.in. Elizabeth Rosseta, Le Beau mẻtier Clerca). Nałkowska silnie zaangażowana była w działalność kulturalną jako członek Polskiej Akademii Literatury czy PEN-Clubu. Pojawiały się krótkie wzmianki z informacją: ,,czytam”, ale brak tytułu czy choćby nazwiska autora książki.

Po roku 1945 odejście od czytania uwypukliło się jeszcze bardziej. Na nadmiar zajęć nałożyła się również choroba, wyjazdy do sanatoriów i częste wizyty w szpitalu. Czasu na lekturę pozostawało niewiele, na spokojne czytanie mogła sobie pozwolić jedynie, gdy choroba przykuła ją do łóżka. Wracała wtedy po latach do ulubionych twórców, np. Balzaka, notowała wówczas: „Ledwie żywa nie opuszczam łóżka. Czytanie Balzaka budzi szacunek dla tej bystrej inteligencji, chociaż materiał zainteresowań, więc i narracji, jest dziś dla mnie nie mniej obcy niż dawniej: pieniądze, chciwość, ambicja, czarne charaktery. Tyle, że zbrodnia wolna od metafizyki”10.

Gdy Nałkowska odzyskała siły, skoncentrowała się na redakcji i publikacji własnych książek oraz na spotkaniach za środowiskiem literackim. Dziennik z tego okresu przypomina listę spraw do załatwienia. Dominują w nim pośpiech, nerwowa atmosfera, napięcie i stres. Ostatnim udokumentowanym zapisem lektury Nałkowskiej jest książka Przybyszewskiego Moi współcześni, będąca próbą rekonstrukcji epoki. Może Nałkowska również czuła, że w jej życiu nadszedł czas na podsumowania. Zmarła niecałe dwa miesiące później.

Literatura i literackość

Spotkanie z literaturą było dla Nałkowskiej przeżyciem bardzo osobistym. Na początku kochała książki miłością naiwną, później zakochała się w nich całym sercem, a okres końcowy można by określić jako przywiązanie do nich, szukanie na ich kartach wsparcia oraz pocieszenia w trudnych chwilach, jednak już bez tak wielkich wzruszeń i emocji. Przypomina to długoletni związek z jakąś osobą, która zmienia się na przestrzeni czasu, a jednak w pewnym sensie ciągle pozostaje taka sama. Poszczególne książki różniły się od siebie, lecz miały jakąś wspólną esencję, którą pisarka się delektowała, aż do momentu, gdy kilka kropli przelało się do jej duszy i sama zaczęła tworzyć.

W dziełach szukała tego co jednostkowe, a zarazem ogólne, czegoś z czym sama może się utożsamić i co w jakiś sposób wpisuje się w ogólną koncepcję człowieczeństwa (miłość, przyjaźń, radość, cierpienie, śmierć itp.). Nie dzieliła pisarzy na dobrych i złych, wartościowała konkretne dzieła. Była przeciwna monumentalizacji utworów, co według niej oznaczało szufladkowanie ich do tzw. wielkiej literatury jedynie na podstawie nazwiska autora. Przez lekturę dzieł próbowała wczuć się w klimat epoki, w której tworzył pisarz. W twórcy widziała człowieka z krwi i kości, który działał w ściśle określonym czasie historycznym. Traktowała go jako partnera towarzyszącego jej refleksjom11.

Literatura to dla Nałkowskiej również niewyczerpany strumień energii twórczej, nieustanne poszukiwanie dla siebie formy wyrazu. Pisarka rezygnowała z emocjonalnego stosunku do dzieł na rzecz własnej twórczości. Uważała, że jej pisarstwo nie tyle opiera się na wrodzonych zdolnościach, co zmaganiach ze swoimi ograniczeniami. Pisała, że „twórczość polegająca na tak zwanym ,«talencie», to jest na brudnych konszachtach przyjaznych z łatwością formy, jest mi obojętna i obca. […] Właściwe zagadnienie twórczości jest dopiero tam, gdzie kończy się talent, a zaczyna walka, śmiertelne zapasy, ciężkie roboty. To jest dopiero problemat formy, jako woli człowieka zwróconej przeciwko tajemnicy”12.

Dzieło literackie traktowała jako kanał łączności z tym co metafizyczne, poruszało ono odpowiednie struny, uaktywniało drzemiący w niej potencjał. Czuła jednocześnie, że jej możliwości twórcze są ograniczone: „Czytając mam do czynienia z tym, co mnie przerasta, co jest mi dostępne tylko jako gotowy czyn cudzy. A to, co tworzę sama, jest zaledwie tym, co leży w mojej mocy”13.

Pisanie wynikało u niej również z tęsknoty za życiem innych ludzi oraz z chęci wprowadzenia zmian w swoim życiu. Początkowo wcielała się w postacie już stworzone, później tworzyła je sama. Jej biografia, już od dzieciństwa silnie naznaczona idealizmem, to również nieustanna pogoń za ideałem, który wciąż się wymyka. Konfrontacja wyobrażeń z rzeczywistością niejednokrotnie prowadziła do bolesnych rozczarowań. Książki odegrały ogromną rolę zarówno w życiu prywatnym Nałkowskiej, jak też w ukształtowaniu jej postawy twórczej.

Katarzyna Gędas

  1. Z. Nałkowska, O sobie, [w:] Widzenie bliskie i dalekie, Warszawa 1957, s. 12.
  2. Z. Nałkowska, Dzienniki, oprac. H. Kirchner, Warszawa 1975, t. 1, s. 186 [27 VII 1901].
  3. Tamże, s. 109 [5 VII 1900].
  4. W. Wójcik, Zofia Nałkowska, Warszawa 1973, s. 11.
  5. Z. Nałkowska, Dzienniki, dz. cyt., t. 1, s. 44 [1 XII 1899]
  6. Z. Nałkowska, Dzienniki, dz. cyt., t. 1, s. 177 [7 IV 1901].
  7. W notatce z t. 1 Dziennika z dn. 18 VIII 1900 Nałkowska pisze: „marzę o tym, by leżeć kiedyś dniami całymi na otomanie, otoczona masą książek – świeżych, nie umianych jeszcze na pamięć”.
  8. Z. Nałkowska, Dzienniki, dz. cyt., t. 1, s. 195 [8 I 1902].
  9. W latach 1906-1908 Nałkowska przestała prowadzić swój Dziennik.
  10. Z. Nałkowska, Dzienniki, dz. cyt., t. 4, cz. 2, s. 206 [14 III 1950].
  11. W. Wójcik, dz. cyt., s. 18.
  12. Z. Nałkowska, Węże i róże, Kraków 1915, s. 266.
  13. Cyt. za: E. Pieńkowska, Zofia Nałkowska, Warszawa 1975, s. 129.

 

Bibliografia:

Z. Nałkowska, Dzienniki, oprac. H. Kirchner, Warszawa 1975-2001, t. 1-6.
Z. Nałkowska, O sobie, [w:] Widzenie bliskie i dalekie, Warszawa 1957.
Z. Nałkowska, Węże i róże, Kraków 1915.
W. Wójcik, Zofia Nałkowska, Warszawa 1973.
E. Pieńkowska, Zofia Nałkowska, Warszawa 1975.