Wystawa z okazji 30-lecia Muzeum im. Zofii i Wacława Nałkowskich (8)

8 wąska tablica

Czas wojny.

Cytat z „Dzienników” Zofii Nałkowskiej

„Kierowałam się mapą i słońcem, myśląc że za każdym usypanym z piasku wałem ukażą się te dwie połączone ze sobą wsie Osów i Turów, które widziałam zawsze przez gałęzie sosny z mego balkonu na Górkach i które przejeżdżałam w czasie moich konnych jazd na Pomidorze. Myśl o matce, o Górkach, te wspomnienia, sięgające aż do dzieciństwa, bo pierwszy raz byliśmy kiedyś w Osowie jeszcze z Witoldem [Woyciechowskim] – cóż za droga! co za wzruszenie!”

8 szeroka tablica

Czas wojny.

Obraz olejny. Widok domu z czasów po remoncie wykonanym przez nową właścicielkę. Dom otynkowany na biało aż pod dach, zlikwidowane balkony. Przemalowane na zielono okna i okiennice. Widok od strony południowo-zachodniej. Murowane tarasy i okazały klon przed domem.

Dwa stare czarno-białe zdjęcia wzgórza z domem po remoncie. Górka pozbawiona lasu. Przed domem trzy osoby. Na jednym zdjęciu siedzą na trawie na drugim stoją na zboczu przed domem.
Od momentu sprzedaży Górek Zofia Nałkowska nie widziała domu przez kilka lat. Jeszcze przed wybuchem wojny, gdy nieruchomością zajmowała się pani Pułaska, dom został przebudowany tak, że stracił swój pierwotny wygląd. Nowa właścicielka dokonała remontu, by przystosować go do potrzeb letników. Wybuch wojny uniemożliwił jej niestety realizację tego projektu. Zofia Nałkowska zadziwiona pisała: „Po drodze przechodziliśmy koło Górek drogą leśną, która dotąd nazywa się ulicą Nałkowskiego. Nie widziałam tych miejsc od czasu sprzedaży – każdy fragment północnego zbocza, każde drzewo lasu, każda kępa wrzosu – ach, Boże! Zmiany niewielkie: ogrodzenie z siatki, o którym na próżno marzyłam, większa brama, porządne schody przy furtce. Tylko sam dom trudny do poznania, chociaż po dawnemu skryty za sosnami, otynkowany – jak zawsze sobie projektowałam – aż po dach, z okiennicami i ramami okien wymalowanymi na zielono”.

Dom nie został zniszczony w czasie działań wojennych ani rozebrany, jedynie wycięto na opał drzewa. Na terenie dzisiejszego ośrodka sportowego wraz z przylegającymi do niego ulicami – w tym między innymi ulicą Nałkowskiego – Niemcy utworzyli getto, do którego już na początku jesieni 1939 roku zaczęto przesiedlać żydowskich mieszkańców Wołomina.

Ci, którzy pozostali przy życiu do 1942 roku, zostali przewiezieni do getta w Warszawie i podzielili los Żydów stolicy. Zbiorowy grób wołomińskich Żydów znajdował się na gliniankach, które zasypano podczas budowy stadionu.

Co działo się w dawnym domu rodzinnym w czasie wojny pisarka dowiedziała się dopiero jakiś czas po jej zakończeniu: „I teraz dopiero jak gdyby domknął się krąg rzeczywistości, doznanej przeze mnie w tym niezapomnianym. Stało się jasne to, czego – oglądając tak zmienioną okolicę „domu nad łąkami” – nie umiałam zrozumieć. Dowiedziałam się mianowicie, że na tamtych miejscach było przez czas wojny getto. Tam odbywały się egzekucje, dymiły pożary, tam ludzie umierali w męczarni, tam kończył się w ich oczach świat. Aż jednego dnia tym, którzy jeszcze żyli, kazano się zabierać. I stamtąd właśnie wyszły tłumy nieszczęsnych, pędzone szosą na miejsce wiadomej śmierci.”

W czasie wojny miasto straciło ok. 5 tysięcy mieszkańców. Po wyzwoleniu w Wołominie zostało zaledwie 7 Żydów. Według spisu ludności z jesieni 1944 roku, mieszkało tu zaledwie osiem tysięcy obywateli. Okupant zniszczył ponad 35% budynków mieszkalnych, wysadził dworzec kolejowy i kościół, zerwał tory i zdewastował zakłady przemysłowe. Od tego momentu Wołomin stracił znaczenie jako letnisko na rzecz rozwijającego się ośrodka przemysłowego.

Dwie fotografie z likwidacji getta w Wołominie. Widoczny pochód dużej liczby ludzi wzdłuż istniejących do dzisiaj kamienic przy skrzyżowaniu ulic Korsaka i Wilsona. Na pierwszym planie wykopany w piaszczystym gruncie rów.