7 wąska tablica
Schyłek Górek.
Dwa cytaty z „Dzienników” Zofii Nałkowskiej:
„Całe ogromne życie nawleczone jest na to miejsce, wszystko było ważne dopiero, gdy przewleczone zostało przez Górki.”
„Górki zostały sprzedane. Nie można już myśleć o wszystkim, co tam było, że o każdej chwili jest do wskrzeszenia. Widok z okien, wszystkie kąty ogrodu i lasu, każda pochyłość zbocza, mech suchy i kępki trawy, każdy wystający korzeń na wydeptanej ścieżce. Widok z okien, z okna lewego pokoju – widok z tylu lat i tych niezapomnianych trzech zim sprzed wojny – w śniegach, w przestrzeni, w pustce.”
7 szeroka tablica
Schyłek Górek.
Trzy fotografie z lat 30-tych dwudziestego wieku.
Hanna Nałkowska w letniej wzorzystej sukni, z mężem Maksymilianem Bickiem na warszawskiej ulicy.
Hanna i Anna Nałkowskie schodzące ze schodów przed kamienicą. Obydwie panie w jesiennych płaszczach i kapeluszach, Hanna podtrzymuje matkę pod rękę.
Zofia i Anna Nałkowskie w letnich sukniach na warszawskiej ulicy.
Jesienią 1937 roku Panie Nałkowskie, matka i obie córki, podjęły wyjątkowo niełatwą dla nich decyzję o sprzedaży Górek.
W Dziennikach Zofia notowała: „Tutaj zastałam ciąg dalszy rozpoczętej przeze mnie przed wyjazdem sprzedaży Górek. Matka tak chce i w ogóle tak trzeba – ale rzecz jest ciężka i przykra bardzo.”
Po 42 latach dom i „trzy morgi piaszczystego porosłego sosnami wzgórza” przeszły w obce ręce. Nową właścicielką stała się Krystyna Pułaska, sąsiadka.
„W związku ze sprzedażą Górek (co za smutek!) wynikła beze mnie powzięta decyzja (i złożona w tym sensie obietnica) umieszczenia całej ruchomej gotówki (12 000 złotych, gdy jeszcze sześć ich pozostaje na hipotece) na rozparcelowanym niemal doszczętnie majątku Woyciechowskich, owym pełnym urazów, kompleksów i melancholii Wołominie dzieciństwa. Szwagier objaśnił mi to w ten sposób, że on „ma zaufanie do pani Mossakowskiej” (Waci z Woyciechowskich). Powiedziałam, że ponieważ ja tego zaufania nie mam, więc zakładam veto w zakresie sumy, prawnie mi należnej (tj. trzech tysięcy dziedzicznych po ojcu plus dwa, gotówką wyłożone na remont domu), z której to sumy, którą wycofałam dla siebie, będę mamie wypłacała procent w tej wysokości, jaką uzyskałaby od Mossakowskiej. Och – dużo mię kosztował ten akt woli i odwagi, przez mamę zresztą – o dziwo – całkiem zaakceptowany i jakby zrozumiany.
Wobec tych lekkomyślnych postanowień i zobowiązań siostry i szwagra, dotyczących mamy pieniędzy (mamy, będącej dotąd całkowicie finansowaną przeze mnie), wytrwałam w mym postanowieniu i owe pięć tysięcy zabrałam sobie (z tym, że procent od nich należy do mamy). Przykrość z tym związana i wszystkie przeżycia są całkowicie zgodne z tym schematem: rodzina przy podziale, spadek po ojcu, los matki, niechęci i pretensje – wszystko zresztą w obrębie dobrych pozorów. Więc pomimo zdemaskowanej owej hipoteki i bezwartościowych obu weksli, i miarodajnej opinii mamy adwokata, że „tamte dwa tysiące uważać trzeba za przepadłe” – jednak poprzednie projekty odżywają. „Wacia nigdy by mnie nie skrzywdziła” – te słowa mamy, ich niezmiernie wstydliwa kategoria, jakąż sprawiły mi przykrość! Z bliższej analizy wynikało to, że nie idzie już naprawdę tak bardzo ten wyższy procent, który oni ofiarowali – ale raczej o wyświadczenie przysługi tym ludziom, od kilkudziesięciu lat zawsze – poprzez wszystkie epoki życia na Górkach – bogatszym, krępującym przez swój wyższy poziom życia, przyjęcia, ubrania, konie i ostatnio samochód. Ludziom nigdy nie traktowanym jako przyjaciele, o których w najcięższych chwilach życia nie pomyślało się nigdy jako o możliwej pomocy, ludziom najdalszym, a ponadto niezmiernie nudnym i niemądrym (poza ową jedną „Bolcią”, istniejącą tam jako uboga krewna). Miękkość Bicków i matki jest tu niedobrej kategorii, jest niejako szlachetnym odwetem uboższych sąsiadów. Niechęć do mamy jest uczuciem, w którym nie mogę wcale wytrzymać. Jednak ten okropny okres mej bezradności wobec jej uporu, zdziwienia wobec pewnych ujawnionych cech, których dawniej nie było widać – to już minęło. Został tylko niesmak, że jednak wzięłam te pieniądze i na swoje nazwisko umieściłam w PKO.”
Zdjęcie Wacławy z Woyciechowskich Mossakowskiej w młodości. Dziewczyna o ciemnych oczach, brwiach i włosach zaczesanych w kok z tyłu głowy z przedziałkiem. Biała bluzka i korale.
Fotografia Gustawa Beylina adwokata matki, przyjaciela domu. Męzczyzna lat ok. 40stu, w ciemnym garniturze z dłuższymi włosami zaczesanymi gładko do tyłu.
Zdjęcie Hanny Nałkowskiej z matką stoją naprzeciw siebie. Ujęcie z bliska twarz przy twarzy, uśmiechnięte, obejmują się.
Zofia Nałkowska w latach czterdziestych na ulicy w letnim płaszczu i sandałach oraz berecie.