3 wąska tablica
Czas na Górkach
Zniszczona fotografia domu z czasów powojennych, widoczne miejsce po zgięciu zdjęcia. Widok od południa. Zniszczona elewacja domu, brak balkonu, rozsypujący się ganek. Przed domem krzewy bzu/jaśminu, górujący nad domem klon po prawej stronie, z lewej stara sosna.
Cytat z książki Zofii Nałkowskiej „Dom nad Łąkami”:
„Wielki jasnozielony konik polny, który chodził po stole przy jedzeniu, mysz chowana w pudełku od cukierków, diademy plecione z sitowia i poutykane piórami, do udawania Indian, naszyjniki z jarzębiny, szałasy z gałęzi i fortece z kamyków, dwa równoległe ogródki, ogrodzone patykami, gdzie rosły nasturcje, dynia, słoneczniki i trochę sałaty, która sama się zasiała – takie było nasze życie.”
Widok wschodniej elewacji domu z lat 60tych dwudziestego wieku. Część elewacji porośnięta pnączem, elewacja zniszczona, widoczne ślady łatania okien/przeróbek. Wschodnia skarpa ze starą sosną i posadzonymi pod nią drzewkami liściastymi.
3 szeroka tablica
Czas na Górkach
Widok domu od strony południowej. Fotografia z ok. 1910 r. W domu otwarte okna. Przed domem krzew bzu przesłania widok drzwi do ogrodu.
Przez pierwsze trzy lata od powstania domu, Nałkowscy mieszkali w Wołominie przez cały rok ze względów finansowych. Zofia tutaj zaczyna prowadzić swój dziennik i będzie go pisała aż do końca swojego życia. Do tych lat szczęśliwego dzieciństwa powracać będzie wielokrotnie w swojej literaturze a dom na wołomińskich Górkach urośnie z czasem do rangi symbolu.
Dom był niezwykle skromny, po latach Jadwiga Żylińska wspominała: „Widać, że ludzie, którzy ten dom zamieszkiwali, byli skromni i nie odczuwali potrzeby manifestowania swojej indywidualności za pomocą przedmiotów, z którymi obcowali na co dzień”. Prawda była jednak taka, że rodzinie brakowało pieniędzy na dostatnie urządzenie domu: „Biały pokój, w którym mieszkał ojciec podobny był do celi. Na ścianach wisiały mapy, a stół i półki pełne były książek.” Niedostatki materialne zastępowała przyroda otaczająca Górki. Zofia notowała: „Nieznaczne zagłębienia dzieliły wzgórza jakby na trzy części. Najdalsze od domu i najwyższe wzniesienie, gdzie zakwitały pod sosnami pierwsze sasanki – duże kudłate kwiaty fiołkowe, okryte srebrnym puchem – nazwane zostało przez nas Kopcem Kościuszki przez pamięć o spacerach podkrakowskich. Wszędzie rosły tu stare sosny, a piasek porośnięty był seledynowym meszkiem, zwanym płucnicą islandzką, oraz kępkami trawy cienkiej, suchej jak włosie, raczej niebieskawej niż zielonej.”
Kopanie grządek i prace przy ogrodzie powtarzały się co roku. Pracowali rodzice, pracowały córki. Ziemia na Górkach była sucha i nieurodzajna, dlatego „ojciec – kierowany wiedzą raczej geograficzną niż rolniczą – postanowił na zboczu południowym, gdzie rosło mniej sosen, zrobić na sposób włoski tarasy. To była nasza dziecinna robota – sypanie tych tarasów. Robiło się je w ciągu lata i sadziło fasolę i pomidory, a także drzewa owocowe, zwłaszcza brzoskwiniowe, hodowane z pestek i odporne na mróz. Już następnego roku mieliśmy własną fasolę i groch, własne kartofle, a nawet trochę truskawek, na niższych tarasach udawała się „najlepsza” kukurydza. Ale na owoce trzeba było poczekać dłużej, bo drzewa były jeszcze zbyt młode.”
Pierwszy stały sąsiad pojawił się niedługo po powstaniu domu, „(…) drewniana willa, nieduża, ozdobna, z werandą na dole i ażurowymi balkonikami na piętrze, z trawnikiem i kępami krzewów parkowych przed oknami” stanęła na wzgórzu nad drogą. Zamieszkał tam tajemniczy pan Fersen z przemiłą panną Sylwią. Dziś na tej parceli stoi willa Laurentium.
Córki Wacława i Anny przyjaźniły się wówczas z czwórką dzieci Henryka Konstantego Woyciechowskiego, zwłaszcza z Wacławą i najstarszym synem Witoldem.
Na Górkach przez pewien czas mieszkały z Nałkowskimi: siostra Anny – Teresa i ich matka Antonina Šafrankowa. Teresa zmarła w Wołominie w 1922 roku i została pochowana na cmentarzu w Kobyłce.
Dzieciństwo i młodość spędzone na Górkach wywarło duży wpływ na kształtowanie się osobowości Zofii – przyszłej pisarki i jej siostry Hanny – przyszłej rzeźbiarki.
Tęsknota za szczęśliwymi latami dziewczęcymi była w życiu Nałkowskiej tak silna, że wracała do tego domu wielokrotnie. Już jako młoda dziewczyna zanotowała: „Kocham Górki moje, tak strasznie kocham. Wszystko tam jest tak symbolicznie doniosłe”.