Wystawa z okazji 30-lecia Muzeum im. Zofii i Wacława Nałkowskich (12)

12.

Widok zbocza wzgórza na Górkach. Pnie i dolne zielone gałęzie wysokich drzew i ściółka z suchymi zeszłorocznymi liśćmi.

Cytat z książki Zofii Nałkowskiej „Widzenie bliskie i dalekie”

„Widok z okien tamtego zmienionego domu stał się, jak mówiłam, po wycięciu lasów okolicznych jeszcze piękniejszy niż w dzieciństwie. Jednak rodzaj zniszczeń i zaniedbań – nie uprawne zagonki na dole, wycięcie drzew owocowych, zrujnowane obmurowania tarasów – dawniej mających zbocza tylko darniowane, rozwalone kamienne schody w miejscu, gdzie dawniej rosły brzoskwinie – to wszystko było dla mnie wciąż nie dość zrozumiałe.”

12 szeroka tablica

Wycinek z gazety „Express wieczorny” z 1957 roku z ogłoszeniem o sprzedaży domu nad łąkami.

Fotografia grupy dzieci z opiekunem siedzący na tarasie – jedna z wycieczek szkolnych przed domem nad łąkami na zrujnowanym tarasie od południowej strony. Dawniej przeszklone drzwi od środkowego pokoju zasłonięte dyktą, okno obok zamknięte okiennicą. Pnącze na narożniku domu, wysokie źdźbła trawy wyrastają pomiędzy zniszczonymi schodami tarasu.

Pomimo działań Jerzego Surowcewa i powoływanych kolejnych komitetów upamiętnienia rodziny Nałkowskich w Wołominie, starania o otwarcie muzeum przebiegały przez kilkadziesiąt lat jedynie na papierze. Z dokumentacji tej możemy wnioskować, że proces tworzenia muzeum toczył się kilkoma równoległymi torami: wykupu nieruchomości, wykwaterowania lokatorów oraz zabezpieczenia środków na konieczny, i niezbędny, remont.

Działaniom tym bacznie przyglądała się ówczesna prasa. Od lat 50-tych ukazywały się artykuły o próbach otwarcia muzeum, reportaże z wizyt dziennikarskich na Górkach i teksty informujące o postępującej dewastacji domu i terenu. Było kilka osób związanych z środowiskiem literackim i dziennikarskim które nie pozwalały zapomnieć o domu nad wołomińskimi łąkami.

Choć od wielu lat mówiło się o otwarciu muzeum, to nikt nie wyszedł do Krystyny Pułaskiej, ówczesnej właścicielki, z konkretną propozycją wykupu nieruchomości. Właścicielka sama w końcu zwróciła się do Wołomina, by udzielono jej odpowiedzi na pytanie: jakie miasto ma plany, co do dawnego domu Nałkowskich? Poinformowano ją, że miasto jest zainteresowane nabyciem od niej domu i zaproponowano kwotę 250 000 zł (mimo że, Wydział Kultury i Sztuki Urzędu m.st. Warszawy przeznaczył na ten cel sumę dwukrotnie większą). Transakcję ostatecznie sfinalizowano i miasto Wołomin pod koniec lat siedemdziesiątych stało się oficjalnie właścicielem Górek.

Powoli też udawało się wykwaterowywać lokatorów. Największym problemem pozostawał stan techniczny budynku i zdewastowany teren Górek. W momencie rozpoczęcia pierwszych prac okazało się, że dom należałoby raczej rozebrać niż remontować. Do rozbiórki na szczęście nie doszło i zdecydowano się na daleko posunięty remont.

Pierwszy projekt techniczny rekonstrukcji budynku zakładał gruntowną zmianę jego wyglądu. W miejsce małego, drewnianego domku ubogiego geografa-indywidualisty, planowano stworzyć willę z amfiteatrem, ogromnym parkingiem i asfaltową drogą do niej prowadzącą. W ramach przygotowań do realizacji tego projektu usunięto znaczną część ocalałych drzew. Na szczęście projekt nie uzyskał aprobaty Konserwatora Zabytków. Nowym projektem rekonstrukcji domu zajął się inż. Zbigniew Wilma z Zakładów Artystycznych Związku Polskich Artystów Plastyków „Art”.

Pozyskanie funduszy na remont okazało się bardzo problematyczne. Jeśli już środki się znajdowały, to zawsze były niewystarczające. Prawdą jest też, że wiele materiałów budowlanych kupowanych na potrzeby remontu, było kradzionych nim prace zostały rozpoczęte. Co do wyglądu i zagospodarowania terenu wokół domu, to niektórych zmian nie dało się cofnąć. Choćby zniszczenia dwóch wzgórz między domem Nałkowskich a willą Laurentium, z których piasek posłużył do budowy szosy do Warszawy (obecnej 634), odcinającej dom od utrwalonych w literaturze łąk. Same łąki też przestały istnieć, bo na ich miejscu pojawiły się ogródki działkowe.