Wystawa z okazji 30-lecia Muzeum im. Zofii i Wacława Nałkowskich (11)

11 wąska tablica

Nic nie poznaję.

Stara fotografia przedstawiająca jeden ze stawów leśnych w Wołominie. Zupełnie płaskie lustro wody z odbijającym się w nim lasem sosnowym.

Cytat z książki Zofii Nałkowskiej „Dom nad Łąkami”:

„Kaczeńce najpiękniejsze były właśnie wtedy, gdy w wodzie odbijały się chmury granatowe, a one razem z jasną, młodziutką trawą wodną wyglądały tak, jakby wciąż jeszcze świeciło słonce. I im chmurniejsze było niebo i woda, tym bardziej one były pogodne.”

11 szeroka tablica

Nic nie poznaję.

Cytat opisujący pierwszą od czasu sprzedaży wizytę w pisarki w domu na wołomińskich Górkach w maju 1951 roku.

Na dole ani osin, ani olch. Małe krzaki, nie ma wcale płotu. Łąka bez olszyn, trytwa bez drzew. Dawny lasek olszowy pod dawnym sosnowym – jest pustką. Nie ma tego domu pośrodku pola. Wszędzie pusto, zielono, daleko.

Obywatel Surowcew robi honory, pokazuje. Jest tu gospodarzem czy raczej kasztelanem. Zna Dom nad łąkami, zna nawet Heli [Boguszewskiej] Czekamy na życie. Coś cytuje. Czy tu jest „dół, w którym się utopił pies?” Nie wiem. Poznaję śliczną, malutką sadzawkę, w dole, w kłębach przyziemnej zieleni krzaków. Jest taka sama, jak w czasach, gdy wodziłam na nią ufne, zabawne kaczki. Nie ma wcale rowu, nie ma ogrodzenia. Nie ma grządek, truskawek, malin, żadnych warzyw.

Wracamy do domu od strony zachodniej. Nie ma sadzonych tam na tarasach leszczyn, nie ma domu Goździejewskich ani dalej domu? Są dwa inne, murowane. Nie ma domu Szcześniaków (Wiłów) ani tego, który nabył (czy tylko w nim mieszkał?) [Stanisław] Lencewicz.

Dom! Wychodzimy od tyłu, od północy. Dawny pokój jadalny, gdzie w kącie na gałęzi siedziała sowa – jest holem, zresztą pustym. Drzwi frontowe zabite, zasłonięte, bo nie ma szyb. Dwa [okna] boczne (bo takie były we Wrotkowie!) zasłonięte muślinem. Uchylam rogu, patrzę. Zupełnie inaczej, nisko, rozlegle – i bardzo pięknie. Inaczej.
W bocznych pokojach (z lewej dawniej ojca, później moim, z prawej – salonie) mieszkają jacyś lokatorzy. Drzwi zamknięte. Tak samo pokój, który miałyśmy jako dzieci – później gościnny i umywalnia. Tego nie zobaczyłam.

Idziemy na górę do pana Surowcewa. Nic nie rozumiem. Nie ma wcale dawnych stromych z zakrętem u dołu schodów na górę. Są gdzieś indziej (na miejscu kuchni? czy pokoju ojca?) porządne załamane schody, wiodące?

Co to jest. Te małe pokoiki i stryszki dawne znikły. Wchodzimy do dużego pokoju z dużym oknem bez balkonu. To dawny mój pokój letni od zachodu – pisanie Narcyzy, Hrabiego Emila, odwiedziny R[ygiera], Sp[asowskiego], Sz[alita], Szp[era], L[orentowicza], na długo G[orzechowskiego]. Po latach powrót – i na długo Bogusław [Kuczyński], który – już w innej postaci – jakoś jest do dziś. Całe ogromne życie nawleczone jest na to miejsce, wszystko było ważne dopiero, gdy przewleczone zostało przez Górki.

Fotografia wnętrza środkowego południowego pokoju na parterze. Zdjęcie z lat 70tych dwudziestego wieku. Wnętrze puste, podłoga z szerokich ciemnych desek, białe drzwi i okna. Drzwi na taras zamiast przeszklenia zakryte dyktą, w mniejszych wąskich okienkach po bokach kraty. Zniszczone ściany, z sufitu zwisa żarówka na kablu. Na pierwszym planie fragment balustrady schodów.

Lata 70te dwudziestego wieku. Widok przedpokoju na piętrze. Ciasna przestrzeń, drzwi do pokoju zachodniego i południowego, na podłodze z desek wiadra przykryte tekturą, obdrapane ściany, u sufitu żarówka bez klosza. Przy ścianie kwietnik, który dzisiaj stoi na ekspozycji w pokoju Zofii Nałkowskiej. Balustrada schodów na piętrze zabudowana szafką.

Widok schodów z parteru. Obok schodów drzwi do sieni wejściowej. Drzwi białe oszklone, ściany odrapane. Wnętrze puste, ponure.