Przychodzi mi na pamięć takie oto jedno lato, zamknięte w puszczach leśnych nad rzeką Teterewem, dżdżyste i grzybne, mokre i samotne; miałem wtedy szesnaście lat. Cóż za objawienia! W leśnej głuszy brzmiały wówczas beethovenowskie sonaty, grane na prastarym fortepianie, i – jak błyskawice, rozjaśniające duszne i burzliwe niebo – książki. Repertuar ich może wyda się dzisiejszej młodzieży nieco naiwny lub przestarzały, ale dla moich szesnastu lat to były wstrząsy niezapomniane. A w tym wieku czyta się przecież bez żadnego wyboru, pochłania wszystko, co pod rękę wpadnie. „Wiosenne Wody” Turgieniewa, „Bracia Karamazow”, „Portret Doriana Graya”, „Gotyckie Pokoje” Strindberga, „Ad Astra” Orzeszkowej i Romskiego – tytuły książek bezładnie cisną mi się na usta. Trudno mi było wówczas ustalić ich hierarchię. A i dziś jeszcze z tą lekturą związanych jest dla mnie tyle afektów, tyle namiętności, że niełatwo mi jest wśród nich przebierać i jakąś hierarchię między nimi ustalić. Jeżeli do tego dodamy pierwsze objawienia poezji francuskiej i rosyjskiej, Moréasa i Błoka – można będzie zrozumieć, czym się stało owo lato. Czytaj dalej „Jarosław Iwaszkiewicz”
Tag: wspomnienia
Z historii „Domu nad łąkami”
Rodzinny dom Zofii Nałkowskiej został zbudowany w 1895 roku przez ojca pisarki Wacława Nałkowskiego. Na osiedlenie się właśnie pod Wołominem namówił podobno Wacława Nałkowskiego dawny jego krakowski kolega – Henryk Konstanty Woyciechowski, właściciel dworu i majątku w Wołominie. Nałkowski przez całe życie, mimo ogromnej pracowitości, borykał się z trudnościami finansowymi. Zakup kawałka piaszczystej ziemi i wystawienie na niej domu były jedynymi w jego życiu większymi wydatkami. Czytaj dalej „Z historii „Domu nad łąkami””
Z historii wołomińskich „Górek”
- „Kocham Górki, strasznie kocham, wszystko tam jest tak symbolicznie doniosłe” – te słowa z „Dziennika” Zofii Nałkowskiej musiałam sobie nieustannie przypominać przez 15 lat mojej samotnej walki o utworzenie Muzeum Zofii Nałkowskiej.
Górki z 1977 roku, kiedy rozpoczynałam pracę nad koncepcją muzeum, w niczym nie przypominały znanego nam z przekazów literackich „Domu nad Łąkami”. Zdewastowany budynek, opuszczony już na szczęście przez przypadkowych lokatorów, przedstawiał straszny widok, a według opinii konserwatora nadawał się do rozbiórki. Przegniłe ściany, odpadający tynk, wielokrotne przeróbki i grzyb zrobiły swoje, a resztę dopełnili lokatorzy, którzy nie odnawiali swych pomieszczeń od 1945 roku[1]. Czytaj dalej „Z historii wołomińskich „Górek””
Marek Edelman
Ważną rolę w powstaniu tej książki (Edelman pisze ją od razu, z marszu, gdy tylko znajdzie się w Łodzi) odgrywa Zofia Nałkowska.
Edelman: – To jednak ona pierwsza pisała o Holocauście. I to jak!
– Ale ona nie tyle pisała, że to Żydzi ginęli. Raczej, że wszyscy ludzie ginęli.
– Nie, „Medaliony” są wyraźnie o Holocauście. Ta rzecz na mnie zrobiła kolosalne wrażenie. I to w tamtym czasie, kiedy wszystko jeszcze dobrze pamiętaliśmy. Wiecie? Ona bardzo ciężko pracowała nad każdym zdaniem. Widziałem jej bloknotes: na każdej kartce z pięć linijek i każde słowo na reszcie kartki wiele razy poprawiała. Tę jej maleńką przedmowę do mojego „Getto walczy” dostawałem od niej przez trzy dni, bo ciągle miała coś do poprawienia. Oj, to była piękna kobieta. Biust, wszystko na miejscu. Fajna. Pamiętam jak dziś, jak przyszedłem do niej pierwszy raz, przyjęła mnie w takiej pięknej różowej, fildekosowej koszuli nocnej… Nadzwyczajna. Była damą. I jaka odważna. Wystarczy zresztą, że potrafiła napisać „Medaliony”. Dzisiaj takich pisarek już nie ma. Mówią o niej, że karierę robiła. Może i tak, ale zawsze się zachowywała w porządku. Jak się zna taką osobę, to się jej kłania. Czytaj dalej „Marek Edelman”
Joanna Olczak – Ronikier
Ów legionista, pełen uwodzicielskiego wdzięku, deklamujący pannom po francusku Musseta, to postać prawdziwa, Gucio Beylin, syn Flory. W roku 1915 miał dwadzieścia sześć lat i stopień doktora praw uzyskany na Sorbonie. Zaraz po wybuchu wojny został członkiem Polskiej Organizacji Wojskowej – tajnej organizacji militarnej stworzonej przez Piłsudskiego. Później był w Legionach. Nie wiem nic o jego bojowych wyczynach. Za to często wspomina go Zofia Nałkowska w swoich Dziennikach z tamtych lat. Czy miał z nią romans? Chyba tak, choć pisarka wzdychała, że nie jest stworzona do miłości efemerycznej. Czytaj dalej „Joanna Olczak – Ronikier”
Zofia Kucówna
Pogrążyłam się w Nałkowskiej. Lubię ją za to, że nie była dogmatyczna, lecz zawsze postępowa, chcąca nadążyć za nowym. Nic z oportunizmu, o który ją posądzano. Po tysiąc dziewięćset czterdziestym piątym, mimo że włączyła się w „nowe” bardzo aktywnie, w latach najgorszych, bo pięćdziesiątych jako jedyna, na Zjeździe Literatów, broniła autonomii pisarza, jego nieskrępowanego, a wówczas kwestionowanego prawa do wyboru tematu i odpowiadającej mu formy. Jednym słowem swobody twórczej, jako kardynalnego warunku umożliwiającego twórcy wypełnienie swej roli społecznej. Ona jedna! Zawiedli ci, którzy teraz są tacy do przodu i wydają na innych wyroki. Czytaj dalej „Zofia Kucówna”
Niech Ci nasza ziemia będzie lekką…
Odnaleziony niedawno tekst przemówienia wygłoszonego przez nauczycielkę Stanisławę Bobkowską (1895–1961), która w imieniu mieszkańców Wołomina 22 grudnia 1954 r. żegnała Zofię Nałkowską na cmentarzu Powązkowskim:
Pragnę powiedzieć tu nad grobem wielkiej Nałkowskiej kilka słów w imieniu mieszkańców dawnej osady Wołomin, będącej za czasów carskich miejscem zesłania przestępców kryminalnych, a miastem niezłomnym za czasów okupacji. Obecnie jest to miasto blisko 20–to tysięczne, podniesione przez Polskę Ludową do godności miasta powiatowego, dającego Ukochanej Ojczyźnie zastępy rzetelnie pracujących robotników, młodzieży szkolnej i inteligencji.
Pragnę tu mówić zwłaszcza w imieniu tych wołominian, którzy znali Zofię Nałkowską nie tylko z jej pięknych, wstrząsających sumieniem ludzkim książek, ale którzy zetknęli się osobiście z czarem Jej jaźni, Jej umysłu, Jej sposobu bycia z ludźmi, Jej oczu odzwierciedlających błękit nieba – oczu, które umiały patrzeć bez odrazy w najgłębsze rany ludzkie.
Pragnę złożyć tu, Drogiej nam wołominianom, Pani Zofii, serdeczne podziękowanie za to, że interesowała się życiem nas – szarych ludzi i po mistrzowsku umiała je zafiksować. Zwłaszcza w niedawnych latach czynnie interesowała się sprawami naszego terenu i nieraz służyła nam dobrą radą i pomocą.
W ostatnim okresie życia Pani Zofia często wspominała Wołomin, wspominała drogi dla Niej Dom nad łąkami.