„Nie wiem, kto opowiedział mi tę historię” Mikołaj Chylak Ada Rączka Natan Kryszk

Idea wystawy Mikołaja Chylaka „Nie wiem, kto opowiedział mi tę historię”, której tytuł odnosi się do procesu zapominania, a następnie powrotu zapomnianego, pojawiła się pierwszego lata pandemii. Ekspozycja pomyślana została dla dwóch przestrzeni – Biura Wystaw w Warszawie oraz Muzeum im. Zofii i Wacława Nałkowskich w Wołominie. W tej drugiej lokalizacji malarstwu i interwencjom Chylaka towarzyszą specjalnie powstałe prace Ady Rączki i Natana Kryszka.

Obrazy Chylaka nie poddają się powierzchownej lekturze. Nawet formy o dużym ładunku abstrakcji okazują się być koniec końców zakorzenione w prasowym zdjęciu czy kadrze z filmu. Artysta podąża za intuicją wybierając wizualne wątki, które tropi w różnych punktach przeszłości, a w szczególności sztuki. Jego prace powstają przy świadomości rozpadu narracji i kryzysu związków przyczynowo-skutkowych, Chylak nie rezygnuje jednak z opowiadania historii. 

(…) Jedną ze ścieżek jego obecnej twórczości jest atlas wizualnych odniesień konstruowany z natchnienia Aby`ego Warburga – wizjonera i teoretyka sztuki, który tworzył utopijny atlas pamięci ludzkości z powracających w różnych kulturach i czasach form wizualnych. Mikołaj Chylak tworzy wciągające dynamiczne kompozycje, proponując podobnie jak Warburg hipnotyczne, uzasadnione nieoczekiwaną, acz przekonującą analogią przedstawienia. 

To, że artysta pokazuje obrazy w Biurze Wystaw, miejscu dedykowanemu sztuce, nie budzi zdziwienia, umieszczenie jednak części ekspozycji w Muzeum im. Zofii i Wacława Nałkowskich wymaga komentarza. Wacław Nałkowski ojciec Zofii, pełen zapału publicysta i postępowiec, feminista i nauczyciel zredagował Wielki Atlas Geograficzny Świata. Oryginalny Atlas z Muzeum im. Zofii i Wacława Nałkowskich w Wołominie znalazł się w Biurze Wystaw. Choć Nałkowski był geografem, nie podróżował. Dziś moglibyśmy to interpretować nie tylko wobec pandemicznego zakazu, ale też indywidualnej odpowiedzialności za ślad węglowy, katastrofę klimatyczną, które to zagadnienia pulsują też w twórczości Mikołaja Chylaka. Postać Nałkowskiego służy za kontrapunkt wobec wyzwań dręczącego nas kryzysu, którego źródeł upatrujemy w modernistycznej idei postępu. W domu Nałkowskich, społeczników z przełomu wieków XIX i XX umieszczono siedzibę Judenratu wołomińskiego getta. 

Aktywność twórców Atlasów Warburga i Nałkowskiego przypadła na mniej więcej ten sam okres. Nałkowski jednak został nieomal zapomniany, chociaż historycy i historyczki nauki nie powinni zaprzeczyć, że dał podwaliny współczesnej antropologii. Mikołaj Chylak odnosi się do urody geograficznego pisarstwa Nałkowskiego reagując malarskim gestem na tekst mówiący o fascynacji kolorami mapy. Obok portretu Wacława Nałkowskiego pędzla Ireny Weissowej wiesza swoje płótno z grupą Dogonów z zachodniej Afryki aranżując geografowi niemożliwe spotkanie. Natan Kryszk zbudował drewnianą formę, będącą wariacją na temat rzeźbiarskiej skrzyni na glinę.  Jej kształt może kojarzyć się z poziomicami rysującymi na płaskiej mapie wypukłość wzgórza. W środku uformował realistyczną bryłę domu Nałkowskich, myśląc o materialnym wymiarze prac rzeźbiarki Hanny Nałkowskiej, której dorobek, poza drobnymi wyjątkami uległ zniszczeniu. Dla Anny Nałkowskiej – żony Wacława, matki Zofii i Hanny, geografki, publicystki i pedagożki Natan Kryszk namalował hiacynt, który był jej ulubionym kwiatem. Po stu latach artysta  szarmancko ukłonił się matronie Domu nad Łąkami. Ada Rączka sięgnęła po manifest Zofii Nałkowskiej, korzystając z pierwszego słowa słynnego hasła „Chcemy całego życia”. Jej praca w formie wstęgi zestawiona została z „Kompozycją wiszącą” Katarzyny Kobro, wypożyczoną do Muzeum im. Zofii i Wacława Nałkowskich w Wołominie przez Fundację Polskiej Sztuki Nowoczesnej. Pęknięcia i szczeliny, wątki marginalne zdawałoby się już bardzo szczegółowo omówionych zagadnień budują pole do rozważań, nie dostarczają jednak łatwych diagnoz. Zapraszamy do odwiedzenia obu miejsc. 

Kuratorka wystawy Anna Łazar

 

AUTOKOMENTARZE

Mikołaj Chylak

interesuje mnie ATLAS
jako zbiór, próba opisu świata
jego zawartość nie jest stała, nieustannie się poszerza
interesuje mnie także postać Atlasa
z wielkim trudem próbuje unieść świat na własnych barkach
jako malarza interesuje mnie też OKO
umysł buduje hierarchię
oko zauważa rzeczy takimi jakimi są
nie ocenia (pojedyncze nie potrafi ocenić nawet odległości)
nie emocjonuje się, rejestruje, szuka powiązań
powierzchnia mu wystarcza, to co ukryte może takim pozostać
oko nie porównuje, a zestawia, tak rodzi się obraz całości
jak pisał Pierre Reverdy „obraz jest silny nie dlatego, że jest brutalny czy fantastyczny ale dlatego, że
powiązanie idei jest odległe i właściwe”
malując kolejne obrazy staram się, na ile potrafię, zwiększyć między nimi tę „odległość”
a przy tym sprawić aby były „właściwie” powiązane ze sobą
myślę o końcu
(w różnych wymiarach)
jest to też koniec gromadzenia elementów zbioru
kolekcjonowanie się urywa
atlas możemy uznać za zamknięty

Natan Kryszk

Rzeźbiąc w domu trzeba uważać, żeby nie zapchać zlewu gipsem. Glinę najlepiej przykrywać i nawilżać żeby dobrze się w niej pracowało. Formy magazynować na półce. Szkice zajmują miejsce, można dać je przyjacielowi, albo znaleźć przestrzeń na magazyn. Gips oddać do kamieniarza, żeby odkuł. Znaleźć inwestora na rzeźbę i odlać ją z brązu, czy z żeliwa. Ostrzyć narzędzia. Dbać o plecy. Nie przedźwigać się.

Ada Rączka

Jako osoba niebinarna używam naprzemiennie żeńskich i męskich zaimków. W czasie rozmowy zmieniam sposób mówienia. Czasem, w trakcie zdania mam ochotę zmienić „robiłem” na „robiłam” albo „robiłam” na „robiłem”. Często pojawia się u mnie forma robiłaem i robiłeam, mówiona szybko i trochę niewyraźnie, z prześlizgnięciem się przez środek słowa. Kiedy indziej głośno i euforycznie używam moich ulubionych form gramatycznych. Cały czas słyszę też i poznaję nowe sposoby mówienia i pisania, między innymi dzięki stronie Zaimki.pl i Kolektywowi „Rada Języka Neutralnego”.

Hasła Zofii Nałkowskiej „Chcemy całego życia” użyłyśmy z przyjaciółkami podczas jesiennych Strajków Kobiet w 2020. Jest to cytat z przemówienia Nałkowskiej wygłoszonego w 1907 roku na Zjeździe Kobiet Polskich* w Krakowie. Nałkowska domaga się w nim uznania praw kobiet nie tylko w sferze publicznej (takich jak prawo do głosowania), ale również w sferze uznawanej za prywatną. Celnie wskazuje na nierówności w podejściu do kobiecej i męskiej seksualności, oburza się na podwójne standardy moralne oraz odrzuca podział na „uczciwe” i „nieuczciwe” kobiety, zwracając uwagę na zinternalizowany seksizm i klasizm, leżące u źródeł klasyfikowania kobiet ze względu na ich życie seksualne.

Podoba mi się w okrzyku Nałkowskiej kończącym jej referat, że w zależności od czasów, miejsca i tożsamości osoby mówiącej może odnosić się do różnych postulatów. Dla nas okazał się przydatny podczas jesiennych protestów, kiedy „Chcemy całego życia” odnosiło się do możliwości robienia aborcji. Wstęgi pokazane w domu – Muzeum im. Zofii i Wacława Nałkowskich w Wołominie są kolejnym rozwinięciem tego okrzyku. Czasownik „chcieć” napisałxm w różnych formach gramatycznych używanych przez niektóre osoby transpłciowe. Nie ma na nich wszystkich form (nowe formy wciąż powstają). Zależało mi, aby tym razem nie doprecyzowywać, czego „chcę/chcą” osoba/osoby mówiące.

Muzeum im. Zofii i Wacława Nałkowskich w Wołominie

Wacław Nałkowski 

Dwa przedmioty od czasów pierwszej młodości zajmowały szczególnie mój umysł i pociągały ku sobie: matematyka i geografia. Pierwsza czyniła zadość memu popędowi do logicznego uzasadniania sobie wszystkiego i osiągania bezwarunkowej pewności; wstrętowi do nieokreśloności, niejasności, blagi. Druga czyniła zadość nie tylko memu zmysłowi natury, popędowi do obserwacji zjawisk przyrody, ale także potrzebie fantazji. Ten drugi wzgląd grał tu nawet rolę ważniejszą, albowiem w geografii nie miałem początkowo bynajmniej dobrych wzorów, musiałem naukę dopełniać, a raczej zastępować́ fantazją: z suchego, nędznego podręcznika Czarkowskiego przemawiały do mnie same tylko dźwięki nazw; miękkie, śpiewne lub też twarde, energiczne, wywoływały w mych uczuciach odpowiednie nastroje; również z nędznego atlasu Herknera, pozbawionego wszelkiej plastyki terenu, uderzały mnie tylko barwy granic politycznych: jasnozielona, karminowa lub też piaskowożółta, zgniłozielona itd., budziły w mej fantazji różnobarwne obrazy przyrody rozpatrywanych krain, mniejsza o to, czy odpowiednie rzeczywistym. Obrazy te kombinowały się z nastrojami dźwiękowymi nazw i tworzyły mi jakiś osobliwy świat ułudy, w którym lubiłem przebywać.

Mikołaj Chylak 

Wyobraźnia sprawia, że rzeczy odległe stają się bliskie, niemal swojskie. Wszyscy którzy nie ruszając się z domu spotkali Piętaszka, Kalego lub Winnetou wiedzą o co chodzi. Widzę Wacława Nałkowskiego – pochylony nad mapą rozłożoną na biurku myśli o Sudanie Francuskim, pali papierosa (wtedy jeszcze w tym celu nie trzeba było wychodzić z domu, ani nawet otwierać okna). Tytoń, podobnie jak kawa, pomagał mu w pracy. Smak i aromat wzmacniały poczucie bliskości czegoś dalekiego. W Afryce Zachodniej, w kraju Mali (dawniej Sudan Francuski), w regionie Mopti, wzdłuż uskoku Bandiagara znajdują się wioski plemienia Dogonów – twórców najwspanialszych masek w całej Afryce. Maski skrywają Dogonów tak doskonale, że możemy ich tylko wymyślić. Sądzę że Wacław Nałkowski zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa wymyślania tego, co już istnieje, to dlatego ponad „świat ułudy” postawił świat mapy, która, w jego wydaniu jest (a przynajmniej zdaje się) czystym zapisem stanu rzeczy. To właśnie wymyślanie innego/obcego doprowadzi w XX wieku do tragedii, której sam Nałkowski nie dożył, ale którą być może przeczuwał. O tym są obrazy z lawinami.