Pozwolę sobie powiedzieć parę słów o ojcu Zofii Nałkowskiej, bo tak go postrzegam, z tej racji, że się nią zajmuję. Nie jest on dla mnie oczywiście tylko ojcem pisarki, jest jedną z większych postaci polskiej inteligencji początku wieku. Tej wybitnej inteligencji, która uważała – jak formułował to Brzozowski – świat za zadanie, czyli obowiązek inteligencji, która winna wszystkie swoje siły skupić na tym, żeby wnieść jakąś pozytywną zmianę w istniejący porządek świata.
Chciałam dopowiedzieć pewną ważną rzecz. Nie bez przyczyny powiedziałam „ojciec Zofii Nałkowskiej”. Pisarka poświęciła mu dwie książki, z których pierwsza, ukończona, ale niewielka i przeznaczona dla młodzieży, wyszła w 1953 roku i nazywa się „Mój ojciec”. Druga pozostała nie dokończona, jako zbiór rozdziałów, drukowanych oddzielnie w prasie (i w „Pismach wybranych”). Wniosły one wiele ciekawego materiału do wiedzy o Nałkowskim, a ponadto zaprezentowały nowoczesną, chętnie do dziś stosowaną metodę składania biografii z dokumentów. Nałkowska ograniczała tu narrację autorską, a starała się dokumenty epoki i życia osobistego bohatera ułożyć w pewną kompozycję, w swoisty collage.
Ważne dla mnie jest to, że łączność Nałkowskiego z literaturą nie ograniczała się do okazjonalnych artykułów o konkretnych pisarzach i utworach. Myślę, że pisał o tym dlatego też, że był niezmiernie mocno osadzony w tym środowisku, wśród pisarzy, uczonych i humanistów wszelkiej maści. Geografia zresztą była wtedy nauką humanistyczną nie mniej niż inne, szczególnie dla Nałkowskiego, zawsze zainteresowanego sytuacją człowieka w otoczeniu geograficznym.
Chcę jednak zwrócić uwagę na sprawę, którą historycy literatury stosunkowo niedawno oświetlili bliżej. Na to mianowicie, że Wacław Nałkowski był autorem najwcześniejszego w Polsce manifestu modernistycznego w literaturze polskiej. Zawsze uważamy, że początek tzw. Młodej Polsce – całej epoce w literaturze i sztuce, która zaczęła się u schyłku XIX wieku – dał Stanisław Przybyszewski swoim głośnym utworem pt. „Confiteor”. Otóż książka Wacława Nałkowskiego „Forpoczty”, wydana cztery lata wcześniej, jest właściwie manifestem nowej literatury. Zasadza się on na niezmiernie ważnej propozycji. W rozdziale „Forpoczty ewolucji psychicznej i troglodyci” Nałkowski wyróżnia i nazywa nowy typ psychiczny – człowieka przewrażliwionego, nerwowca. Jest to jednostka o niesłychanie wyczulonej wrażliwości duchowej zarówno jak społecznej, która – według Nałkowskiego – jest zapowiedzią możliwości zmian w tym trudnym do przyjęcia świecie. Przeciwstawia takiego człowieka „troglodytom”, czyli ludziom, którzy syci i zadowoleni tkwią w tym, co już osiągnęli i nie zamierzają naruszać porządku świata okrutnego dla innych.
Zofia Nałkowska, która rosła u boku ojca, przejmowała od niego nie tylko podstawowe zasady demokratyczne, które do dziś możemy przepowiadać sobie bez żadnej zmiany. Przejęła także od ojca pewne pojmowanie literatury, które nie było takie jak u Żeromskiego, piewcy inteligenta, który powinien mieć charyzmat moralny i być przywódcą mas kreślącym nowe drogi rozwoju społecznego i jakiś program wydobycia się ze zniewolenia narodowego, zniewolenia umysłu, zniewolenia ducha. Nałkowski szedł dalej. Uważał, że istnieje jeszcze potrzeba przebudowy wewnętrznej człowieka, która kojarzyła się w niejednym z postulatami Przybyszewskiego i innych ludzi nadających ton Młodej Polsce. Jest to potrzeba nowego modelu osobowości, nowego modelu duchowości. Obracali oni oczy na to, co dzieje się w duszy pojedynczego człowieka. Ona też jest całym światem, w który należy wniknąć. Nie tak jak Zola, którego Nałkowski wielbił za namacalny, brutalnie prawdziwy obraz rzeczywistości, ale na tym nie poprzestawał, wiedząc, że siły twórcze człowieka kryją się we wnętrzu jego psychiki, w obszarze jego wrażliwości.
Chciałabym, aby państwo wsłuchali się w następujący cytat z Zofii Nałkowskiej: „Poprzez siebie jedynie można powziąć pojęcie o piękności świata, sobą poznać doniosłość życia i jego moc, sobą ogarnąć ciemności i światła duszy ludzkiej. Kochając teraźniejszość swoją musi człowiek także kochać – siebie, jako jedyny instrument poznania i zachwytu, człowiek jest bowiem jedynym oknem swoim na nieskończoność”. Jest to bardzo głębokie zdanie, mówiące o tym, o czym próbowałam też powiedzieć w swoim referacie. Wacław Nałkowski był człowiekiem, o wiele bardziej niż jego córka, ingerującym bezpośrednio w rzeczywistość, był płomiennym publicystą, był bojownikiem, tak trzeba to nazwać, ale jednak ten typ wrażliwości, to nakierowanie na wnętrze człowieka – to była cecha wspólna uczonego i pisarki. Czyli nauka wyniesiona z domu była wszechstronna i wynikała z szerokich horyzontów duchowych Wacława Nałkowskiego.
Wypowiedź pani prof. Hanny Kirchner podczas sesji naukowej poświęconej Zofii Nałkowskiej
w 110. rocznicę urodzin i 40. rocznicę śmierci Pisarki,
która odbyła się w Muzeum im. Zofii i Wacława Nałkowskich w Wołominie
20 grudnia 1994 roku.